Spójrz, jak - zmienił się nasz cały świat Z dnia na dzień, ot tak - znika po nas ślad Nie wzruszony czas! Zabrał wszystko nam! Gdzie jesteś Ty, gdzie ja - Pomóż mi odnaleźć sens Kiedyś tylko My, był jeden tylko cel Mogliśmy bez końca biec! Zatracając się! Więc dzisiaj proszę Cię! Nie zapomnij nas, nie przestawaj trwać, Nie zapomnij słów, by odnaleźć mnie znów. Zapamiętaj mnie, nie przestawaj biec, By nie zastał nas, zapomnienia czas. Zapomnienia czas... Spójrz, jak - nierealnie pięknych dni Z dnia na dzień, wciąż mniej - Płynę już bez sił Idę wciąż pod wiatr! A serce budzi strach! Gdzie jesteś Ty, gdzie My - Gdzie nie przerwana więź? Czy odnajdę świat, Czy świat odnajdzie mnie? Będę czekać, wiem Może czas zawróci bieg Dlatego proszę Cię! Nie zapomnij nas, nie przestawaj trwać, Nie zapomnij słów, By odnaleźć mnie znów. Zapamiętaj mnie, nie przestawaj biec, By nie zastał nas, zapomnienia czas. Nie zapomnij nas, nie zapomnij trwać, Nie żałujmy snu, choć już nie ma nas tu. Nie zapomnij mnie, nie przestawaj biec, Zapamiętaj nas, zanim zgaśnie świat. Nie zapomnij nas, nie przestawaj trwać, Nie żałujmy snu, choć już nie ma nas tu. Nie zapomnij mnie, nie przestawaj biec, Zapamiętaj nas, zanim zgaśnie świat. Nie zapomnij Nas... Zanim zgaśnie świat... Ten świat... Ten świat... Zanim zgaśnie - ten świat... Ten świat... Ten świat... Zanim zgaśnie - Nasz świat!
Nie pytaj Boże Co Ci przynoszę Odpowiedź krótka Chodź wielki dar Całe swe życie Dobre, złe chwile Bo tylko tyle Dla Ciebie mam Szedłem tą drogą Długą i krętą Nie zawsze patrząc Przed siebie tam Zawsze gdy gwiazdy Zobaczyć chciałem To o kamienie Się potykałem Ale Ty zawsze Dłoń mi podajesz Pomogłeś strzepnąć Z mych kolan kurz Byłeś gdy dalej Iść nie umiałem Gdy się zgubiłem Wśród życia burz Ty mi pomogłeś Wreszcie zrozumieć Że jestem częścią Wielkiego lądu Z radością idę Bo wiem że znajdę Swoje światełko W końcu tunelu Ale Ty zawsze Dłoń mi podajesz Pomogłeś strzepnąć Z mych kolan kurz Byłeś gdy dalej Iść nie umiałem Gdy się zgubiłem Wśród życia burz Ale Ty zawsze Dłoń mi podajesz Pomogłeś strzepnąć Z mych kolan kurz Byłeś gdy dalej Iść nie umiałem Gdy się zgubiłem Wśród życia burz
Tysiące dni, tysiące zimnych nocy, Tyle było ich, zostawiły znak do dziś. Bez ciebie nic, nie mogłoby się skończyć, Nie mogłoby już być, gdyby nie ty. Dzięki tobie lepszy świat, miałam okazję poznać, To dzięki tobie, mogę znowu śnić. Tylko bądź przy mnie, kiedy wali się świat, Tyle mija mnie dni, w których nie ma już nic... Przecież wiesz, jak bez ciebie ciężko mi! Tylko stój przy mnie, jak omija mnie noc, Tylko pomóż mi, czasem otrzeć łzy, Które tak, nie ubłaganie zbiera czas... Tylko bądź przy mnie, kiedy wali się świat, Tyle mija mnie dni, w których nie ma już nic... Przecież wiesz, jak bez ciebie ciężko mi! Tylko stój przy mnie, jak omija mnie noc, Tylko pomóż mi, czasem otrzeć łzy, Które tak, nie ubłaganie zbiera czas... Tylko bądź przy mnie, kiedy wali się świat, Tyle mija mnie dni, w których nie ma już nic... Przecież wiesz, jak bez ciebie ciężko mi! Tylko stój przy mnie, jak omija mnie noc, Tylko pomóż mi, czasem otrzeć łzy, Które tak, nie ubłaganie zbiera czas...
Pamiętam był czas, Gdy wierzyłam w taki świat. Gdzie każdy mógł żyć, Choć tyle różni nas. Dziś wiem, co to strach I pogardę ludzką znam. Lecz gdzieś w głębi serca wiem, Że ten świat obudzi się. Kiedyś, Po setkach wojen, Łez oceanie Przyjdzie ten dzień. Ludzie odrzucą nienawiść, I będą braćmi. Kiedyś po setkach bitew, Bezkresnej krzywdzie. Przyjdzie ten czas. Człowiek musi człowiekiem być Będzie żył dając innym żyć. Po setkach wojen, Łez oceanie. Przyjdzie ten dzień. Ludzie odrzucą nienawiść I będą braćmi. W najsmutniejszych gorzkich chwilach, W rozpaczy opadamy z sił. Wtedy wraca znów nadzieja, Że nie musi wciąż tak być. Że przecież Kiedyś, choć tyle dziś krzywdy, Pogardy dla innych, Nadejdzie ten dzień, Ludzie nauczą się z sobą żyć. Dawny mrok zniknie z naszych serc I ten dzień... Przyjdzie... Kiedyś... Wiem.
Czuję jak serce rozpala mi gniew, Gdy strach się przebiera za siłę. Mrożą mi krew, bezradność i lęk, Zatrzymać zdrady nie umiem... Bo jeśli świat ma za nic moje słowa, Jak miałabym ja przekrzyczeć słowami świat? Nie mogę milczeć Nie mogę i już nie będę, Co ma być to niech się stanie. Jedno wiem - Nie powinnam milczeć. Słowo okrutne i zimne jak nóż, Co stoi na straży pogardy. Prawa pisane na zwojach ze skór, Niech przejdą już do historii! Gdy świat ma za nic moje słowa, Jak mogłabym ja móc przekonać do nich świat?! Nie będę milczeć! Nie mogę i nie będę! Niech mnie usłyszą wreszcie: To mój głos - Ja nie będę milczeć! Koniec! Niech się stanie! O nic Was nie proszę, Bo wolność w sercu noszę! Nie chcę już i nie będę milczeć! Siejesz wiatr to burzę zbierz! Nie rzucaj kłamstwa prosto w twarz! Połamałeś moje skrzydła, lecz Nie złamiesz mnie - to ja, Dziś przed Tobą stoję - Patrz!! Nie chcę milczeć, Nie będę się kłaniać Prawom i zwyczajom, Których moc rodzi się z pogardy, Koniec. Nie będę Nie będę się dłużej prosić, O to co mi się należy! To mój głos - Ja nie będę milczeć! Ja już nigdy nie będę milczeć! Koniec.
Wyk. Michał Bajor Dokąd przed nią wciąż uciekasz? I czemu myślisz, że to Twój serdeczny wróg? Ona, jak wierny pies, Za progiem domu czeka, Byś do niej wracał z najdalszych dróg. Niekochana, niepotrzebna... Tak łatwo może ją zastąpić byle kto. Lecz kiedy lęk nie daje zasnąć, ona jedna, Czuwa przy tobie w bezsenną noc. To ona, Siostra łagodna, Twój Anioł Ciszy, Twój cień, Spokojna przystań I otchłań... Jest lustrem, Źródłem i snem. To ona, Twoja samotność, Jej adres ty jeden znasz. Zostanie z Tobą Do końca. Jest wszystkim, Wszystkim co masz. W labiryncie tego świata, W jego szaleństwie, i okrutnych z nami grach, Łatwo się zgubić, Łatwo sprzedać diabłu duszę, za każdym rogiem, czai się strach. Czego szukasz w zgiełku, w tłumie? Kto Cię wysłucha, poda rękę w chwili złej? Kto Cię pocieszy, kto rozgrzeszy, Kto zrozumie? Tylko samotność. Zaufaj jej. To ona, Bliższa niż myślisz, jej adres Ty jeden znasz. Zostanie z Tobą Do końca. Jest wszystkim, Wszystkim co masz. To bez niej, jesteś wędrowcem, Co zgubił się w gąszczu dróg. Na końcu świata cię znajdzie, Byś wrócić do siebie mógł. To ona, Twoja samotność, Twój Anioł Ciszy, Twój cień, Spokojna przystań I otchłań. Jest lustrem, Źródłem i snem.
Pytają wszyscy, skąd jesteś i co robisz To im wystarczy, że imię jakieś masz Nie próbuj opowiadać i mówić im o sobie Bo zamiast Ciebie oni widzą twarz Myślałam wtedy, że nie ma na co czekać Czas szybko mija, a życie jedno jest To nie był łatwy gest, mówili, że uciekam Z biletem w dłoni, w jedną stronę rejs. Co dzień ta sama zabawa się zaczyna I przypomina dziecinne Twoje sny Chcesz rozbić taflę szkła, a ona się ugina I tam są wszyscy, a naprzeciw - Ty. Chcesz rozbić taflę szkła, a ona się ugina I tam są wszyscy, a naprzeciw - Ty. Zostałam sama, więc piszę długie listy Pieniędzy nie mam, zbyt mało jeszcze wiem Poznaję dużo słów, rozumiem prawie wszystko A świat wygląda, jakby był za szkłem. Gdy obojętnie mijają mnie przechodnie Próbuję wierzyć, że przetrze się ta mgła Że będę mogła znów naprawdę czegoś dotknąć I cud się stanie - zniknie tafla szkła. Co dzień ta sama zabawa się zaczyna I przypomina dziecinne Twoje sny Chcesz rozbić taflę szkła, a ona się ugina I tam są wszyscy, a naprzeciw - Ty Chcesz rozbić taflę szkła, a ona się ugina I tam są wszyscy, a naprzeciw - Ty
Między ciszą czarną, A tym słowem, które padło Kiedy zamykałeś drzwi. Między snem o Tobie A tym niedomknięciem powiek W których wciąż Twój cień się tli. Między tym, co będzie A Twym głosem brzmiącym wszędzie Jakby nie mógł sobie nadal nigdzie miejsca znaleźć Całe rzeczy sedno Dwa pytania, albo jedno Czy gdzieś byłam, czy jak dotąd mnie nie było wcale. Między stania końcem A tym poplamionym słońcem, Co nad nami wciąż nie może sobie miejsca zagrzać Między snem, a Tobą, Wciąż wybrzmiewa każde słowo ciężkie, Że go nawet wiatr nie może nigdzie zabrać. Między tym, co gaśnie, A tym, co jest wciąż niejasne Łudzę się, że może wszystko to się tylko śniło Całe rzeczy sedno, Dwa pytania, albo jedno Czy gdzieś byłam, czy jak dotąd wcale mnie nie było Między tym, co będzie A twym głosem brzmiącym wszędzie Jakby nie mógł sobie nadal nigdzie miejsca znaleźć Całe rzeczy sedno, Dwa pytania, albo jedno Czy gdzieś byłam, czy jak dotąd mnie nie było wcale Między tym, co gaśnie A tym, co jest wciąż niejasne Łudzę się, że może wszystko to się tylko śniło Całe rzeczy sedno, Dwa pytania, albo jedno Czy gdzieś byłam, czy jak dotąd wcale mnie nie było
Sama nie wiem skąd się wziąłeś Bo na pewno nie z tych gwiazd Które wokół naszych głów zakreślają łuk Sama nie wiem gdzie to wszystko jest Co przeszyło wtedy nas Skąd się wziął ten chłód moich snów To tylko ja I nic więcej Wciąż obok ciebie jak Ziemia przy Słońcu trwam I przecież jestem Nadal czymś więcej niż zdaniem przy końcu dnia I ciągle walczę z ciężarem powiek Już na atomy rozpadam się słowo po słowie To tylko ja Sama nie wiem skąd się wzięło Tamtych dziewięć ciemnych słów Które spięły nas w ten niezgrabny wiersz Nie wiem czemu nadal czuję Ten niepewny zapach róż Rozrzuconych gdzieś wokół naszych serc To tylko ja I nic więcej Wciąż obok ciebie jak Ziemia przy Słońcu trwam I przecież jestem Nadal czymś więcej niż zdaniem przy końcu dnia I ciągle walczę I widzę jak dzisiaj mi życie przecieka przez palce To tylko ja To tylko ja i nic więcej Wciąż obok ciebie jak Ziemia przy słońcu trwam I przecież jestem Nadal czymś więcej niż zdaniem przy końcu dnia I ciągle walczę I widzę jak dzisiaj mi życie przecieka przez palce To tylko ja To tylko ja To tylko ja Sama nie wiem skąd się wziąłeś Bo na pewno nie z tych gwiazd Które wokół moich snów zakreślają łuk
Nie, nie to nie będzie wiersz Żal, żal słów rzuconych byle gdzie Z nut, pauz już nie popłynie pieśń Niepełny rym, przykry fałsz. Banalny temat, skradziony. Nie, nie, nie to nie będzie krzyk Ledwie ruch warg, skarg nie usłyszy nikt, Urwany ton jak tchórz Przez kraty smutku wycieka Nie, nie ma gdzie już Już gdzie uciekać, uciekać, uciekać, uciekać, uciekać Nie ma gdzie już. Oddaj mi samotność mą Pragnę jej, wolę ją Od chłodnego bez końca we dwoje W byle jakim sam na sam Nic się nie przydarzy nam Zwariujemy z nudy oboje. Skreśl mnie w myślach, wypal mnie Jeszcze czas, proszę nie Proszę nie myśl już, Nie myśl już o mnie. W dożywociu czterech ścian Traci sens każdy plan. Oddaj mi samotność mą Pragnę jej, chcę być z nią Chcę na moment Po prostu zapomnieć Myślom moim przywróć wstyd Słowom cel, sens i rytm. Oddaj wiarę na zawsze straconą Nim nienawiść zacznie kłuć zwróć mi mą czystość, zwróć Gdzieś w pośpiechu po drodze zgubioną Daj odpocząć kilka chwil Maskę zdjąć pozwól mi Może pod nią płaczę. Oddaj mi samotność mą Pragnę jej, wolę ją, Od absurdu codziennych tłumaczeń Oddaj mi samotność mą Pragnę jej, chcę być z nią Nie możemy przecież inaczej. Oddaj mi samotność mą Pragnę jej, wolę ją Od chłodnego, głupiego we dwoje W pajęczynie pustych dni Zabłądzimy ja i ty Zwariujemy...
Nie mam nic, Nie możesz teraz więcej już ode mnie chcieć, Nie mam nic, to cień. Nie mam nic, Nic nie mam choćbyś chciała i pragnęła byś Nie mam dziś, już nic. Niezbyt wiele o mnie wiesz, Nie znasz czułych moich miejsc, błądzisz gdzieś Obojętny jest mi świat, w którym ważne ile masz Więcej, mniej. Nie ma już światła w nas Ogień ten przypadkiem dawno zgasł. Nie ma słów, mądrych zdań, został bukiet róż. Nie mam nic, Zwyczajnie tak po prostu tylko jest mi żal. Chciałem być coś wart. Niezbyt wiele o mnie wiesz, Nie znasz czułych moich miejsc, błądzisz gdzieś. Obojętny jest mi świat, w którym ważne ile masz, Więcej, mniej. Nie ma już światła w nas Ogień ten przypadkiem dawno zgasł. Nie ma słów, mądrych zdań, został bukiet róż. Nie ma już światła w nas Ogień ten przypadkiem dawno zgasł. Nie ma słów, mądrych zdań, został bukiet róż. Nie ma już światła w nas Ogień ten przypadkiem dawno zgasł. Nie ma słów, mądrych zdań, został bukiet róż.
Mijają lata, mijają miasta I coraz mniej się różnią... Światło w tunelu nagle przygasa Wyglądam go na próżno. Spróbuj mnie znaleźć i tylko tyle... Resztę nam los podpowie... Zrobię Ci miejsce, na jedną chwilę... Zatrzymam Cię przy sobie... W najlepszym razie... pójdziemy razem... Pójdziemy razem za zerwanym drogowskazem W najgorszym razie - na skraju zdarzeń - Światło w tunelu jeszcze nieraz mi pokażesz... W najlepszym razie...pójdziemy razem... Pójdziemy razem odmienionym krajobrazem... Na skraju zdarzeń...na skraju marzeń... Tam gdzie Nadzieja to nagroda za odwagę... Życie to podróż... życie to powieść... Lecz sam jej nie napiszesz... Stacja po stacji zachodzisz w głowę Czy aby nie czas wysiąść? Spróbuj ją znaleźć i tylko tyle Resztę Wam los podpowie... Zrób dla niej miejsce, na jedną chwilę Zatrzymaj ją przy sobie... W najlepszym razie...pójdziecie razem... Pójdziecie razem za zerwanym drogowskazem... W najgorszym razie - na skraju zdarzeń - Światło w tunelu jeszcze nieraz Tobie wskażę... W najlepszym razie... pójdziecie razem... Pójdziecie razem odmienionym krajobrazem... Na skraju zdarzeń - na skraju marzeń - Tam gdzie Nadzieja to nagroda za odwagę... W najlepszym razie... pójdziecie razem... Pójdziecie razem za zerwanym drogowskazem... W najgorszym razie - na skraju zdarzeń - Światło w tunelu jeszcze nieraz Tobie wskażę... w najlepszym razie... pójdziecie razem... Pójdziecie razem odmienionym krajobrazem... Na skraju zdarzeń - na skraju marzeń - Tam gdzie Nadzieja to nagroda za odwagę...
Świat przygląda się nam Lecz nie spuszcza nas z oczu, a zatem Czy nie miałabyś nic przeciw temu By schować się przed światem? Starczy znaleźć zaklęcie, Cienką strunę dotykiem obudzić. A zrobimy się tacy maleńcy, Niewidzialni dla świata i ludzi. Nie, nie, nie Nie znajdą nas Od zmierzchu aż po blask Wiele znam tajemnych przejść Do całkiem innych miejsc W pustyni się zdołamy schronić Tej z ziaren piasku w Twojej dłoni Schronimy się za oceanem We wnętrzu muszli rozbujanym Od zmierzchu aż po brzask Nikt nie odnajdzie nas Od zmierzchu aż po brzask Nikt nie odnajdzie nas
W twoich oczach zdumienie Skąd ta myśl o ucieczce w nieznane? Może mam niezbyt czyste sumienie, Gdy patrzę na Ciebie kochanie. Tuż za progiem są cuda - Mikroświatów zmysłowe obszary powiedz ''tak'', a na pewno się uda Bo to właśnie - kochanie - są czary. Nie, nie, nie Nie znajdą nas Od zmierzchu aż po brzask Wiele znam tajemnych przejść Do całkiem innych miejsc W pustyni się zdołamy schronić Tej z ziaren piasku w Twojej dłoni Schronimy się za oceanem We wnętrzu muszli rozbujanym Od zmierzchu aż po brzask Nikt nie odnajdzie nas Od zmierzchu aż po brzask Nikt nie odnajdzie nas Ja znam się na tym, Są małe i wielkie światy A nasz jest akurat. Nie, nie, nie Nie znajdą nas Od zmierzchu aż po brzask Wiele znam tajemnych przejść Do całkiem innych miejsc Od zmierzchu aż po brzask Nikt nie odnajdzie nas Od zmierzchu aż po brzask Nikt nie odnajdzie nas Nikt nie odnajdzie nas Nikt nie odnajdzie nas
Dlaczego nagle tak to spadło na nas, gdy zaułki dnia tacy powszedni, przypadkowi i bezwiedni i pobledli - zbłądziliśmy Tak czekałem na to wiele długich lat i w oka mgnieniu, w zachwyceniu świat się zmienił, kiedy ty mi w drogę weszłaś niosąc w oczach ból i blask W taki dzień narodzić się, otworzyć oczy żyć, tam być, tam gdzie Ty. Dlaczego nagle tak to spadło na nas, nie wie żadne z nas już nie pytajmy, uciekajmy uciekajmy miła, kiedy mamy szczęście Kiedy miłość mieszka w nas Dlaczego nagle tak, Zwyczajnych słów brakuje miła nam, i potrafimy tylko milczeć, albo śpiewać, cicho śpiewać. By nie gniewać ciszy, Tak, czekałem na to wiele długich lat i już nie chciałem, nie wierzyłem, nie marzyłem, że mnie spotka kiedyś szczęście i doczekam tego dnia.
W taki dzień narodzić się, otworzyć oczy żyć, tam być, tam gdzie ty. Dlaczego nagle tak, to spadło na nas, nie wie żadne z nas już nie pytajmy uciekajmy, uciekajmy miła, kiedy mamy szczęście. Kiedy miłość mieszka w nas.
Czy w trwaniu Czy to we wrzątku zdarzeń Twarze, twarze Wciąż widzę wasze twarze Płyną tu gdzieś z głębi wspomnień Z otchłani snu Idą nocą do mnie Z jasnym śmiechem Lub smutku makijażem Twarze, twarze Wciąż widzę wasze twarze W ciszy łąk i zdań różańcu Twarzy krąg W niepowstrzymanym tańcu. Dzięki losie Za to żeś dał mi w darze Twarze, twarze Te bliskie twarze Że mi dałeś tę jasną oczywistość Im świat większy Tym bliższa bliskość. Wśród marzeń Rozwianych, jak miraże Twarze, twarze Zawsze życzliwe twarze Czyjaś dłoń i ciepłe słowo: Trzymaj pion! My jesteśmy z tobą! Słońca duszy Te oczy jak witraże Twarze, twarze Co płoną jak lichtarze W mroczny czas, serc drogowskazy Ja wśród was - Twarz pośród innych twarzy. Dzięki losie Za to żeś dał mi w darze Twarze, twarze Te bliskie twarze Że dałeś tę jasną oczywistość Im świat większy Tym bliższa bliskość Czas toczy Swe koła po zegarze Prawda w oczy: Kiedyś mnie Panie wskażesz Skoro już, tak jak w walizkę W pamięć włóż Te wszystkie twarze bliskie. Dzięki losie Za to żeś dał mi w darze Twarze, twarze Te bliskie twarze Że mi dałeś tę jasną oczywistość Im świat większy Tym bliższa bliskość Czas toczy Swe koła po zegarze Prawda w oczy: Kiedyś mnie Panie wskażesz Skoro już, tak jak w walizkę W pamięć włóż Te wszystkie twarze bliskie.
Gdy się łączą ręce dwie w imię Boże Przy ołtarzu w uroczystym blasku świec Wtedy zwykła ludzka miłość jest potęgą Bo z miłością Jego wielką splata się Kiedy łączysz serca dwa w imię Boże I związujesz między nimi mocną nić Błogosławisz swoim dzieciom na wędrówkę Pokazujesz co to znaczy umieć żyć Pójdą odtąd na radości i na smutki Zawsze razem, przy nim ona, przy niej on Twoja łaska szlak im będzie wyznaczała I na zawsze pójdą razem drogą tą Teraz idźcie uśmiechnięci w imię Boże Pamiętajcie dzień dzisiejszy, a od dziś Wasze ręcę będzie trzymał sam Bóg Ojciec Jego słowo, Jego prawda, jego myśl
Co dzień nas gna W nowe strony zadyszany czas. Sto dat, sto spraw Wciąga nas, gna nas. I moje dni Wszechobecny pośpiech, czasu znak. Naznaczy mi, Może przez to tak lubię: Lubię wracać tam, gdzie byłem już Pod ten balkon pełen pnących róż, Na uliczki te znajome tak. Do znajomych drzwi Pukać myśląc, czy, Czy nie stanie w nich czasami Ta dziewczyna z warkoczami. Lubię wracać w strony, które znam, Po wspomnienia zostawione tam, By się przejrzeć w nich, odnaleźć w nich Choćby nikły cień, pierwszych serca drżeń, Kilka nut i kilka wierszy z czasów, Gdy kochałem pierwszy raz. I ty nie raz W samym środku zdyszanego dnia Oglądasz się, tak jak ja, jak ja. Oglądasz się Tam, gdzie miłość zostawiłeś, swą Ty jedna mnie umiesz pojąć, bo lubisz: Lubisz wracać tam gdzie byłaś już Pod ten balkon pełen pnących róż Na uliczki te znajome tak. Do znajomych drzwi Pukać myśląc, czy, Czy nie stanie w nich czasami Tamten chłopak ze skrzypcami. Lubisz wracać w strony, które znasz, Do mej twarzy zbliżyć twoją twarz, By się przejrzeć w niej, odnaleźć w niej Choćby nikły cień Pierwszych serca drżeń, Kilka nut i kilka wierszy Z czasów, gdy kochałaś pierwszy raz.
Nie muszę wróżyć z gwiazd, bo przyszłość znam, Miłość na wieki niepisana nam, Prędzej czy później zechcesz odejść ….wiem, Nie można przeznaczenia nazwać złem, Nie umiem kłamać, ale ty się ucz, Nieszczerość to do serca pewny klucz, Że nie opuścisz mnie najciszej mów, Chcę zapamiętać barwę twoich słów... Przez cały czas, gdy czułem ból milczenia, Widziałem wciąż błękit nieba w oczach Twych, Olśniewającą przestrzeń zapatrzenia, Przypływy mórz przenajczystszy błękit fal, Przez cały czas, gdy czułem ból czekania, Widziałem wciąż błękit nieba w oczach Twych, Promienny blask pierwszego zakochania, Z którym rozstać się tak żal... Na przekór światu z samotności drwię, Udaję, że nic nie zdarzyło się, Wzruszeniem ramion żegnam każdy dzień, Wieczorem mnie opuszcza własny cień, Rankiem powraca smutny kryjąc wstyd, Przeprasza, że się włóczył długo zbyt, Lecz w nocy szept wsłuchany pragnął znów, Przypomnieć sobie barwę Twoich słów... Przez cały czas gdy czułem ból milczenia, Widziałem wciąż błękit nieba w oczach Twych, Olśniewającą przestrzeń zapatrzenia, Przypływy mórz, przenajczystszy błękit fal, Przez cały czas, gdy czułem ból czekania, Widziałem wciąż błękit nieba w oczach Twych, Promienny blask pierwszego zakochania, Przypływy mórz, przenajczystszy błękit fal. Widziałem wciąż błękit nieba w oczach Twych, Widziałem wciąż błękit nieba w oczach Twych...
Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Biała suknia, biały welon Dwie obrączki złote lśnią. Nasze serca się weselą, Dziś zostałaś żoną mą. Biała suknia, biały welon, Dwie obrączki złote lśnią. Nasze serca się weselą, Dziś zostałaś żoną mą. To nasz piękny dzień, Pełen wrażeń i radości. Goście życzą nam, Byśmy trwali w tej miłości. Patrząc w oczy swe, I trzymając się za ręce. Przed ołtarzem dziś, Złożyliśmy swą przysięgę. Biała suknia, biały welon, Dwie obrączki złote lśnią. Nasze serca się weselą, Dziś zostałaś żoną mą. Biała suknia, biały welon, Dwie obrączki złote lśnią. Nasze serca się weselą, Dziś zostałaś żoną mą. Już orkiestra gra, My tańczymy zakochani. Gości cały tłum, Aż do rana będzie z nami. Los nam szczęście dał, Jeden w źyciu taki dzień, Więc niech miłość trwa. Niech marzenia spełnią się. Biała suknia,...(4 razy )
Najtrudniej mówić o Nas jeśli historia nie zakończona, jeśli ucichły śpiewy niebieskie, co Nam wróżyły coś więcej. Najtrudniej mówić w oczy, jeśli w tych oczach świat się kończy, gdy na ostatnich nadziei śladach, samotność karty rozkłada. Oszukamy niebo i ziemię, że potrafimy żyć bez siebie, okłamiemy wszystkich w około, że każde woli iść swoją drogą. Namalujemy razem na ścianie, piękne i zgodne to nasze pożegnanie, niech myślą żeśmy dla siebie obcy, że niepotrzebnie los Nas połączył. I na ostatnią godzinę życia, spróbujmy raz jeszcze tego wina, co zakazane dla innych trujące, dla Nas ciągle kwitnące. Oszukamy niebo i ziemię, że potrafimy żyć bez siebie, okłamiemy wszystkich w około, że każde woli iść swoją drogą. Namalujemy razem na ścianie, piękne i zgodne to nasze pożegnanie, niech myślą żeśmy dla siebie obcy, że niepotrzebnie los Nas połączył. Oszukamy niebo i ziemię, że bez Nas będzie im dużo lepiej, okłamiemy kwiaty i drzewa, że trzeba Nasze rozdzielić serca. i na nagrobku Naszej miłości, dla wszystkich wciąż nieproszonych gości, zostanie kłamstwo największe wyryte, bez siebie pisane im życie.
Na chwilę przed odlotem Wśród ptasich stad W zawiłym horoskopie Na tysiąc lat W otwartym nagle oknie W cieniu za firanką Wśród ludzi na przystanku W słońcu i we mgle - Szukaj mnie Cierpliwie dzień po dniu Staraj się podążać moim śladem Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę Wśród siedmiu dni tygodnia Jednakich tak W tańczących deszczu kroplach Zawodu łzach Po lustra obu stronach W nowych wciąż marzeniach Gdzie jestem, gdzie mnie nie ma Już nie bardzo wiem Szukaj mnie Cierpliwie dzień po dniu Staraj się podążać moim śladem Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę Szukaj mnie Cierpliwie dzień po dniu Staraj się podążać moim śladem Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę Szukam cię Cierpliwie dzień po dniu Staram się podążać twoim śladem Szukaj mnie Choć sama nie wiem już Choć sama nie wiem kiedy się odnajdę Szukaj mnie Cierpliwie dzień po dniu Staraj się podążać moim śladem Szukaj mnie Bo sam nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę Szukaj mnie Cierpliwie dzień po dniu Staraj się podążać moim śladem Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę
Powiedzą o nas - się zdarzyło, Żeśmy się skrycie całowali. A przecież wcale tak nie było, Myśmy się nigdy nie spotkali. Powiedzą - oczy nas zdradzają Pełne dziwnego zapatrzenia. Lecz nasze oczy się nie znają, Zaprzepastnego niewidzenia...Niewidzenia... I gadać będą drętwe słowa, Ludzie zawistni, ludzie mali. Że połączyła nas rozmowa, Czy myśmy kiedyś rozmawiali?...Rozmawiali... I listy srogie będą pisać, Że nie przystoi taka miłość. Lecz im odpowie tylko cisza, Bo przecież wcale nas nie było...Nas nie było... Myśmy zmyśleni tak dla świata, Więc w zamyśleniu świat się patrzy. Że to dla niego żadna strata, I każdy kamień to poświadczy. Myśmy zmyśleni tak dla świata, Więc w zamyśleniu świat się patrzy. Że to dla niego żadna strata, I każdy kamień to poświadczy...Każdy kamień...
Naprawdę jaka jesteś Nie wie nikt Bo tego nie wiesz Nawet sama ty W tańczących wokół Szarych lustrach dni Rozbłyska twój Złoty śmiech Przerwany wpół Czuły gest W pamięci składam wciąż Pasjans z samych serc Naprawdę jaka jesteś Nie wie nikt To prawda niepotrzebna Wcale mi Gdy nie po drodze Będziemy razem iść Uniosę twój Zapach snu Rysunek ust Barwę słów Niedokończony Jasny portret twój Uniosę go Ocalę wszędzie Czy będziesz przy mnie Czy nie będziesz Talizman mój Z zamyśleń nagłych twych I rzęs Obdarowany Tobą, miła Gdy powiesz do mnie kiedyś Wybacz Przez życie pójdę Oglądając się wstecz Uniosę go Ocalę wszędzie Czy będziesz przy mnie Czy nie będziesz Talizman mój Z zamyśleń nagłych twych I rzęs Obdarowany Tobą, miła Gdy powiesz do mnie kiedyś Wybacz Przez życie pójdę Spoglądając wciąż wstecz Naprawdę jaka jesteś Nie wie nikt To prawda niepotrzebna Wcale mi Gdy nie po drodze Będziemy razem iść Uniosę twój Zapach snu Rysunek ust Barwę słów Niedokończony Jasny portret twój
O niepowstrzymane łzy, Nigdy nie spełnione sny, Słowa, których było brak. Dziś do siebie mam żal, Wciąż tłumiony w sobie krzyk, Ból co zadrą we mnie tkwił. Strach przed tym, co piękne jest, Dziś zapomnieć już chcę. Czas nie będzie na nas czekał, Więc wybaczmy sobie to, co było w nas złe. Nie umiem żyć bez ciebie, Teraz dobrze to wiem. O stracony przez nas czas, W gruzach wymarzony świat, Wojny kto z nas racje miał. Dzisiaj do nas mam żal, Z niespełnionych marzeń stos, Żalem przepełniony głos, To, co tak bolało mnie, Dziś zapomnieć już chcę. Czas nie będzie na nas czekał, Więc wybaczmy sobie to, co było w nas złe. Nie umiem żyć bez ciebie, Teraz dobrze to wiem. Czas nie będzie na nas czekał, Więc wybaczmy sobie to, co było w nas złe. Nie umiem żyć bez ciebie Teraz dobrze to wiem... Teraz dobrze to wiem... Teraz dobrze to wiem...
Nie pytam jak, kto pyta, wciąż, nie wiele wie. Ufałam tak, już teraz wiem, nie znałam cie, Jak wolny ptak, na cztery strony świata leć. Nie pierwszy raz, nie jestem wszystkim czego chcesz. Nie podniosę głosu, nie zobaczysz łez, Kiedy do mnie przez pomyłkę szepniesz imię jej. Dam Ci dobrą radę, zdrady ukryć chcesz, Najpierw lepiej kłamać naucz się. A teraz żegnaj, wyprowadź się z mych snów, Już nigdy więcej, zamknęłam serce, Żadnych wspomnień i żadnych twoich słów, Tylko dreszcze ze sobą wezmę, Żegnaj, wyprowadź się z mych snów, Już nigdy więcej, zamknęłam serce. Żadnych wspomnień i żadnych twoich słów, tylko dreszcze. A gdyby tak pojutrze, być daleko stąd, przeoczyć znak Co wciąż ostrzega, że to błąd tak jak ty. Na cztery strony świata biec, By pierwszy raz naprawdę wiedzieć czego chcę. Żegnaj, wyprowadź się z mych snów, Już nigdy więcej, zamknęłam serce. Żadnych wspomnień i żadnych twoich słów. Tylko dreszcz ze sobą wezmę, Żegnaj, wyprowadź się z mych snów, Już nigdy więcej, zamknęłam serce. Żadnych wspomnień i żadnych twoich słów, tylko dreszcze. Więc jak ma na imię twój wczorajszy wstyd. Czy tak jest łatwiej, czy to dalej ty, Na twoje zdrady, nie mam już rad. Żegnaj, wyprowadź się z mych snów, Już nigdy więcej, zamknęłam serce. Żadnych wspomnień i żadnych twoich słów. Tylko dreszcze ze sobą wezmę, Już nigdy więcej, zamknęłam serce. Żadnych wspomnień i żadnych twoich słów, tylko dreszcze.
Wracam z długiej podróży, Z ulubionych kilku lat. Dym zasłania widok mi, Od wielu dni. Jak długo można czekać, Nie zabliźnia mi się czas. Nieskończenie dłuży się, Drogi cel. Zostawię cię tu, Na końcu szarówki. Poddaję się, Choć widzę kres. W moich snach, na zakręcie, Płaczą ludzie deszczem. Nie wiem jak, niepojęte Ich twarze stają się. Szare dni, szarym szeptem Lecą mi przez ręce. To co mam, w szarym mieście Echem staje się, ije-ije. Nic nie jest dobre jak kiedyś, Witrynom z oczu patrzy źle. Dzieci w kałużach topią gniew, Z domu łez. Oczy zmęczone powietrzem, Za powiekami chowam się. Matki więdną, życia im Jakby mniej. Zostawiasz mnie tu, Na końcu szarówki. Poddajesz się, Choć drogi cel. W moich snach, na zakręcie, Płaczą ludzie deszczem. Nie wiem jak, niepojęte, Ich twarze stają się. Szare dni, szarym szeptem Lecą mi przez ręce. To co mam, w szarym mieście, Echem staje się, ije - ije. Unosi się wiatr Sunie wolno, toczy strach, Gdy pukam do drzwi, Dziś już nie otwiera nikt. Unosi nas wiatr, unosi nas mgła, Beznamiętnie gra na czas. Unosi się wiatr, unoszę się ja, Pędzę z prądem, z biegiem lat. Zanosi się na to, skończy się świat, Płaczą dzieci, płaczę ja. Unosi nas czas, Unosi nas czas.
Gdy musisz wstać, choć tulisz tak pod głową obłoczek snu, i słów tyle znasz uczonych cicho przez noc, a tu dzień wstaje już kolorowo - witaj! Gdy musisz wstać, bo słońce już zawiesza na szczytach wież, poranny swój szal i rusza, cień w długi marsz, wokół drzew krząta się ptaków rzesza - witaj! Zacznij od Bacha, nim słońce po dachach zeskoczy, jak kot po nocy ćmej. I zacznij od Bacha, gdy w progu się waha ktoś, kto winien wejść, a może nie... Gdy musisz wstać, choć tulisz tak pod głową obłoczek snu, i słów tyle znasz uczonych cicho przez noc, a tu dzień wstaje już kolorowo - witaj! Gdy musisz wstać, bo słońce już zawiesza na szczytach wież, poranny swój szal i rusza, cień w długi marsz, wokół drzew krząta się ptaków rzesza - witaj! Zacznij od Bacha, nim słoń po dachach zeskoczy, jak kot po nocy ćmej. I zacznij od Bacha, gdy w progu się waha ktoś, kto winien wejść, a może nie... Tu du ru du..............
Zabiorę ciebie kiedyś właśnie tam, samolot miękko zejdzie w dół i miasto jak muzyczny super - sam zbudzi sześć śpiących strun. Taksówką żółtą tak jak China Town, ruszymy tłumiąc pożar serc w muzykę, która nie zna prawd i kłamstw, ale jest, ciągle jest. Nie wszyscy wielcy już przestali grać, choć powiał wiatr pogodą dla bogaczy, złe czarne fortepiany nie chcą spać, żyje w nich stary blues. Na Tin Alley w sklepach dobre dni, ulicznym grajkom znów się tutaj płaci, głośniki dudnią przez otwarte drzwi, szybciej im bije puls. Nie wszyscy wielcy już przestali grać, choć powiał wiatr pogodą dla bogaczy, złe czarne fortepiany nie chcą spać, żyje w nich stary blues. W witrynach nuty z pięćdziesiątych lat, okładki lekko zdartych płyt, muzyka, którą zawsze kochał świat, dobrych firm, znany szyld. Co z tego weźmiesz, to już twoja rzecz taksówka wróci z piskiem kół, i znów lotnisko, lot 55, jeszcze raz patrzysz w dół. Nie wszyscy wielcy już przestali grać, choć powiał wiatr pogodą dla bogaczy, złe czarne fortepiany nie chcą spać, żyje w nich stary blues. Na Tin Alley w sklepach dobre dni, ulicznym grajkom znów się tutaj płaci, głośniki dudnią przez otwarte drzwi, szybciej im bije puls. Nie wszyscy wielcy już przestali grać, choć powiał wiatr pogodą dla bogaczy, złe czarne fortepiany nie chcą spać, żyje w nich stary blues. Nie wszyscy wielcy................